czwartek, 24 października 2019

# 38


Piękny jest październik tego roku. Pełen słońca i ciepła. Z przyjemnością wystawiam twarz do słońca, zamykam oczy i przenoszę się do mojej, jak to określił Maciej, nibylandii. Być może spogląda na mnie teraz z miejsca, do którego wybył zbyt wcześnie. Ponagla mnie spojrzeniem...no idźże wreszcie...nie obawiaj się...realizuj śmiało marzenia. Niestety nie uspokajają się we mnie liczne lęki. Dwa tygodnie temu zdecydowałam się skorzystać z pomocy specjalisty. Może nie dzieje się nic mocno niepokojącego, ale postępujące uczucie przygnębienia dało się zauważyć. Po szczegółowym wywiadzie dostałam swoją „pigułkę szczęścia”. Wystraszyły mnie skutki uboczne medykamentu, ale zdecydowałam się przyjąć na początek tę najmniejszą dawkę. Po tygodniu, wg zaleceń mojego lekarza, dawkę zwiększyłam. Nie zauważyłam żadnych z podanych w ulotce działań niepożądanych. Muszę poczekać jeszcze trochę aż specyfik zacznie działać. Dziś mam wolne popołudnie, więc po pracy zamierzam do domu wrócić „własną dwójką”. Czas wdrożyć jakiś wysiłek fizyczny, bo efekty letniej diety szybko znikną. Przy okazji złapię jeszcze trochę endorfin...tego nigdy za wiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz