poniedziałek, 29 listopada 2021

# 64

         W ubiegłym roku nawet przez chwilę nie myślałam, że covid na tak długo rozpanoszy się na całym świecie. Miałam naiwne przeświadczenie, że poszaleje i już.   I wszystko wróci na stare tory. Będzie normalnie.  Kiedy zachorowaliśmy z Konradem mnie osobiście uziemił w mieszkaniu na 3 tygodnie.  Z trudem wytrzymałam tę izolację.  Chorobę przeszliśmy raczej lekko, ale prawdopodobnie pozostawiła po sobie pamiątkę w postaci zmian na płucach.  U Konrada już stwierdzone.  Porzuciłam nadzieję, że czas covida szybko minie i od jakiegoś czasu uczę się żyć ze stałą obecnością jego coraz nowszych odmian.  Oboje z Konradem staramy się być ostrożni i na spokojnie żyjemy w nowej normalności. Chodzimy do kina, jeździmy do teatru, zdarza nam się iść na zakupy do galerii handlowych.  Po mieście często przemieszczam się środkami komunikacji miejskiej.  Zalecenia zachowania dystansu słabo wyglądają w praktyce, ale mam wrażenie, że rzadko widzę w autobusach osoby kaszlące i zakatarzone.  Maseczki często niedbale zasłaniają tylko usta, a ludzie młodzi w ogóle odpuszczają sobie ich noszenie.  Internet, telewizja, prasa bombardują wiadomościami.  Szczepmy się ! Szczepienia nie mają sensu ! Ograniczenia są wskazane ! Albo lepiej nie ! Moje zmęczenie materiału powoduje, że mam niską odporność na różnorodne zawirowania. Ubolewam na tym, że m.in. nie mam swojego końca świata, gdzie bez przeszkód mogłabym uciec i zaszyć się na bliżej nieokreślony czas.

    Ktoś rezolutny wypowiedział się w internecie (i zapewne nie tylko tam), że w niedalekiej przyszłości emerytura będzie wypłacana w wysokości ok. 30% ostatnich zarobków. Urokliwie wytknął, że przez swoje życie zwyczajnego pracownika na etacie można było np. zainwestować w nieruchomości. Fakt. Ciekawe dlaczego o tym taki szary pracownik jak ja nie pomyślał ?  Jest tyle różnych optymistycznych informacji, że nic tylko żyć... raczej krótko !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz