czwartek, 22 kwietnia 2021

# 56

        W gorącym dla mnie czasie kończenia remontu łazienki, sprzątania po nim i wreszcie przeprowadzki, nawet nie zauważyłam, że np. zakwitły forsycje.  Dzisiaj, pospiesznie przemierzając drogę do pracy, dotarło do mnie, że przyroda zaskoczyła mnie swoim ożywieniem, pokrytą bielą mirabelką, pąkami liśćmi, a zapach wilgotnej ziemi zakręcił mi w głowie.   Wiosna...ech.....już jest.   Za oknem w pracy kasztan, już za parę chwil, będzie machał do mnie zieloną łapką.   Nie zauważam chłodu, ani wilgotnej aury.  Bardzo dużo spraw muszę ogarniać na cito.  Zdecydowanie ta zmiana mieszkania jest bardziej czasochłonna.  Mimo ogromnego zmęczenia tym wszystkim oboje z Konradem jesteśmy na nowym miejscu szczęśliwi. Wychodzę na balkon by cieszyć się ptasimi koncertami i chyba nawet dzięcioł wczesnymi porankami wystukuje swoją melodię.  Wieczorami wsłuchuję się w ciszę.  Mimo tego, że jeszcze wiele porządków w nowym lokum przede mną, to cieszę się wracając tam po pracy.  Mieszkanie powoli zaczyna wyglądać tak jak chciałam.  Co prawda nadal jesteśmy spakowani w pudełka, a ubrania leżą w workach, ale nowa szafa w sypialni już stoi.  W maju dotrze do nas nowy narożnik i to już będzie ostatni mebel, którego nam brakuje. Pozostaną nam do zrobienia inne detale, ale te mogą zaczekać.

    Mnóstwo rzeczy, które działy się na co dzień, pozwoliły mi mniej myśleć o tym, że muszę pogodzić się z odejściem ze swojego życia Arka.  Znamy się parę lat, był mi bliski jak brat. Tak go w sumie traktowałam.  Czekałam cierpliwie, aż jego pracoholizm pozwoli nam spotkać się, by porozmawiać.  Kiedyś umawialiśmy się na gadulca po mojej pracy, na wspólny lunch.  Covid zabrał tam tę ostatnią możliwość spotkań.  Pisał sms-y, przepraszał, że rzadko się odzywa, obiecywał, że to się zmieni.  Uśmiechałam się do jego deklaracji.  Nie zatrzymywałam go, wiedział, że jestem, że czekam.  Wiem, że ludzie pojawiają się w naszym życiu, spełniają swoją rolę i odchodzą.  Często odchodzą tak, jakby ich nigdy nie było. Byłam kiedyś  zwolenniczką tzw. krótkich cięć. Nie lubiłam rozwlekać w czasie rozstań.  Arek odchodził stopniowo, po kawałeczku. Z każdym dniem było go coraz mniej. Pozostał ślad.  A rozłożone w czasie rozstanie jest ok. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz