Wigilia spędzona z liczną rodziną Konrada.
Było gwarno i bardzo miło. Pozostałe świąteczne dni byliśmy w
domu goszcząc u siebie dzieci i oddając się błogiemu
„nicnierobieniu”.
Potem ślub i wesele, tym razem bratanka
Konrada. Wszystko na świetnym poziomie.
I na koniec mało udana
zabawa sylwestrowa w lokalu. Miejsce na tę zabawę wybieraliśmy na
chybił trafił i niestety nie trafiliśmy najlepiej. Niektóre
ciepłe przekąski podawane były w żenujących ilościach, na
stołach talerze z wędliną zaopatrzone skromnie i nikt ich nie
uzupełniał. Nie za duży wybór sałatek i przekąsek. Na każdym
stole mało kusząca patera z ciastem i owocami. DJ kompletnie nie
potrafił zachęcić do zabawy, a muzyka słaba. Wróciliśmy do
domu ok. godz. 2, a ja z przyjemnością opuszczałam ten lokal.
Potem nastąpiło kilka, mega pracowitych dni, by wsiąść w
samochód i po ponad 700 km jazdy znaleźć się nad ukochanym
Bałtykiem. Trzy tygodnie pobytu w sanatorium. Dobre miejsce, ok.
100 m od morza, fajny pokój, smaczne wyżywienie, życzliwa obsługa,
dobre zabiegi rehabilitacyjne Trafiliśmy idealnie, choć
towarzystwo było od nas nieco starsze. Może tylko pogoda nas nie
rozpieszczała, bo rzadko widzieliśmy słońce, a szaro-bure kolory
za oknem nie wprawiały w najlepszy nastrój. Ale odpoczęliśmy.
Bardzo rzadko zdarza mi się ucinać sobie drzemkę popołudniu, a w
sanatorium przychodziłam do pokoju, po np. borowinowym okładzie
lub basenie solankowym i musiałam troszkę pospać. Parę razy
mieliśmy okazję wybrać się na taneczne „fajfy”. Może jestem
wybredna, bo zniechęcał mnie repertuar muzyczny. To jeszcze nie
moje klimaty. Prawie codzienne spacery brzegiem morza wpływały na
mnie relaksująco. Chyba moje hashi zostało zaatakowane solidną
dawką jodu, bo podczas minionej, czwartkowej wizyty u endokrynologa
zmniejszono mi dawkę tyroksyny. Potem droga powrotna do domu w
towarzystwie kapryśnej aury i wskakujemy w naszą codzienność.
Mnóstwo pracy „na przedwczoraj”, napastliwe
terminy.........szaleństwo. Dziś już mogę skupić się na pracy
bieżącej. I ulubiony dzień – piątek, a w perspektywie nader
towarzyski weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz