Kilka
dni temu skończyło się letnie dopieszczanie ciepłem. Soczysta
barwa liści powoli ustępuje jesiennej kolorystyce. Jakkolwiek
lubię barwy i zapach jesieni to jednak lata mi żal. Sezon
ciepłowniczy rozpoczęty. Wracam z pracy i w wolnej chwili
rozsiadam się w fotelu z kubkiem gorącej, aromatycznej herbaty.
Jeszcze dziś dodam do niej sok malinowy, bo katarzysko daje o sobie
znać. Umoszczona wygodnie zwykle sięgam po książkę, by oderwać
się na chwilę od własnej codzienności. Ale ostatnie dni nie
pozwalają mi się skupić na lekturze. Najpierw przykra sytuacja z
synem, który okazał m. in. totalną niewdzięczność. Parę słów
za dużo.....tylko kilka słów.....i wyszłam od niego bez słowa.
Za jakiś czas wybaczę, ale nie zapomnę. Pozostanie to we mnie.
Odpoczywam więc od jego życia, w które sam mnie angażował. Mam
chwilę na to, by złapać dystans i poukładać w sobie wszystkie
emocje. Na szczęście nie rozdrapuję, nawet nie analizuję zbyt
mocno minionych wydarzeń. Rozumiem przyczynę zachowania, ale nie
chcę usprawiedliwiać formy przekazu.
Kolejnym
trudnym doświadczeniem tego tygodnia są wydarzenia z życia mojej
bliskiej koleżanki Anity i jej partnerki Klaudii. Trzymałam mocno
kciuki, by wbrew wszystkim przeciwnościom udało im się stworzyć
trwały związek. Wielokrotnie rozmawiałam z Anitą tłumacząc,
radząc i wysłuchując o problemach ich związku. Miałam
świadomość, że łatwo nie będzie. Tak jak potrafiłam
wspierałam. Od jakiegoś czasu słyszałam jednak, że rozstanie
będzie jednak najlepsze dla nich. Nie postawiły na tzw. „krótkie
cięcie” tylko trwały w agonii. Zerwanie nastąpiło niestety w
złym momencie. Nie odbyło się to podczas rozmowy face to face,
ale w okresie wyjazdu Anity zagranicę. Moje koleżeństwo z Anitą
nie trwa wiele lat dlatego też nie miałam pojęcia o wielu
rzeczach, które były w jej przeszłości. W tym obecnie trudnym
okresie nałóg, którego leczeniem chyba nigdy nie zajmowała się
profesjonalnie, chciwie zagarnął ją w swe ramiona. Straciła
pracę, wróciła do Polski w przerażającym stanie. Gnana
pragnieniem wyszła następnie z domu i od 3 dni nie ma z nią
kontaktu. Jestem zbyt daleko od nich, by pomóc praktycznie.
Wspieram więc Klaudię, tak jak tylko mogę, na odległość.
Martwię się o Anitę, czy nic jej się nie stało. Odpowiednie
służby jak na razie niewiele chcą i mogą pomóc. Niczym mantrę
powtarzają wszędzie o RODO. Bezduszne przepisy uderzają z ogromną
mocą. Można tylko czekać. Wysyłam więc błagania, prośby,
zaklęcia........gdzieś tam, gdzie mam nadzieję, że są na tyle
ważne, by zostały wysłuchane.