Trochę wiosny w progu jesieni
Nieomal
zaraz po imprezie weselnej rozpoczęłam ponad 2 tygodniowy urlop.
Razem z Konradem wyjechaliśmy nad morze, by pracować z dziećmi.
To była nasza pierwsza współpraca z tym biurem turystycznym.
Liczyłam na to, że będzie znacznie lepiej niż pamiętne turnusy z
moją koleżanką w roli kierownika. Było...inaczej. Jako naczelny
krytyk punktowałam rzeczy, które można byłoby zmienić i te które
były nieco nie fair. Mieliśmy z Konradem niewielkiego stracha na
początku, że dzieci, które będą pod naszą opieką okażą się
tak problemowe, że cały pobyt będzie gehenną. Na szczęście
wszystko było ok. Mimo pracy „od świtu do nocy” i paru
konfliktowych sytuacji odpoczęłam. Nawet trzykrotne przemierzenie
Polski wzdłuż nie było szczególnie męczące.
Szef chyba się ucieszył z mojego powrotu do biura. Jesteśmy dla siebie bardzo uprzejmi, a ja wykazuję się naprawdę ogromną cierpliwością do jego różnych pomysłów, czy też zachowań. Przez dwa tygodnie urlopu moje myśli zaprzątnięte były realizacją programu kolonii. Stąd odpoczynek pomimo pracy. Teraz wróciłam do codzienności, a ta od nowa atakuje mnie wieloma pytaniami, na które nie znam jeszcze odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz