Mazury
….... Mazury..... ten niezapomniany zapach jeziora, tataraku, klimat żagli.
Bardzo chętnie będę tutaj wracać, ale tylko dla żeglowania. A
za mną weekendowy, z niewielkim przedłużeniem, wyjazd na kajaki.
Spływ Krutynią w tym roku przedłużyliśmy do 20 km. Pogoda
wymarzona. Przez naszą niefrasobliwość słońce pozostawiło
swój czerwony ślad na naszej skórze. Na pamiątkę. Nie byłabym
sobą gdybym nie odnotowała minusów tej wyprawy. Miejsce naszych
dwóch pierwszych noclegów, mimo wielu pozytywnych opinii na sieci,
oceniam średnio. Te wiszące pajęczyny brrrrrr. Jedynie cena za
nocleg (40 Pln za osobę) była w porządku. Jedzenie w pobliskiej
„restauracji” niezbyt smaczne. Ostatni dzień i noc spędziliśmy
w Mikołajkach. Kwatera czysta, z ręcznikami (cena już 80 Pln za
osobę), ale za oknem naszego pokoju usytuowany był grill, z którego
paru gości nie omieszkało skorzystać, racząc się prawie do
północy zimnymi trunkami. Kiepska sprawa, gdy w perspektywie
kolejnego dnia mieliśmy długą, powrotną podróż. Cóż, w moim
życiu obecnie jest taki etap, w którym unikam większej ilości
ludzi. Długo walczyłam z irytacją coraz głośniejszym
towarzystwem za oknem i chęcią zwrócenia im uwagi. A niech tam...wakacje....
Samo pływanie kajakiem miało tylko jeden minus. Bardzo liczne
towarzystwo innych kajaków. Zatrzymujących się na rzece w
dowolnym momencie, grupowo, wzdłuż, w poprzek, jak kto wolał. I
do tego przypadki grup z głośną muzyką. Powinni tego zabronić.
Uwielbiam odpoczywać w ciszy więc staraliśmy się sprawnie wymijać
hałaśliwe grupy. Byłam szczęśliwa, gdy w poniedziałkowym
poranek wyruszyliśmy w drogę powrotną. Niestety wybraliśmy
trasę, która biegła obok budowanej ekspresówki. Pełno
ciężarówek oraz niemiłosiernej ilości kurzu i pyłu. Z ulgą
dotarliśmy do domu. I tyle naszego wypoczynku tego lata. Przed
nami wyjazd nad morze, ale tam będziemy pracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz