czwartek, 26 lipca 2018

# 22


Mazury ….... Mazury..... ten niezapomniany zapach jeziora, tataraku, klimat żagli. Bardzo chętnie będę tutaj wracać, ale tylko dla żeglowania. A za mną weekendowy, z niewielkim przedłużeniem, wyjazd na kajaki. Spływ Krutynią w tym roku przedłużyliśmy do 20 km. Pogoda wymarzona. Przez naszą niefrasobliwość słońce pozostawiło swój czerwony ślad na naszej skórze. Na pamiątkę. Nie byłabym sobą gdybym nie odnotowała minusów tej wyprawy. Miejsce naszych dwóch pierwszych noclegów, mimo wielu pozytywnych opinii na sieci, oceniam średnio. Te wiszące pajęczyny brrrrrr. Jedynie cena za nocleg (40 Pln za osobę) była w porządku. Jedzenie w pobliskiej „restauracji” niezbyt smaczne. Ostatni dzień i noc spędziliśmy w Mikołajkach. Kwatera czysta, z ręcznikami (cena już 80 Pln za osobę), ale za oknem naszego pokoju usytuowany był grill, z którego paru gości nie omieszkało skorzystać, racząc się prawie do północy zimnymi trunkami. Kiepska sprawa, gdy w perspektywie kolejnego dnia mieliśmy długą, powrotną podróż. Cóż, w moim życiu obecnie jest taki etap, w którym unikam większej ilości ludzi. Długo walczyłam z irytacją coraz głośniejszym towarzystwem za oknem i chęcią zwrócenia im uwagi. A niech tam...wakacje.... Samo pływanie kajakiem miało tylko jeden minus. Bardzo liczne towarzystwo innych kajaków. Zatrzymujących się na rzece w dowolnym momencie, grupowo, wzdłuż, w poprzek, jak kto wolał. I do tego przypadki grup z głośną muzyką. Powinni tego zabronić. Uwielbiam odpoczywać w ciszy więc staraliśmy się sprawnie wymijać hałaśliwe grupy. Byłam szczęśliwa, gdy w poniedziałkowym poranek wyruszyliśmy w drogę powrotną. Niestety wybraliśmy trasę, która biegła obok budowanej ekspresówki. Pełno ciężarówek oraz niemiłosiernej ilości kurzu i pyłu. Z ulgą dotarliśmy do domu. I tyle naszego wypoczynku tego lata. Przed nami wyjazd nad morze, ale tam będziemy pracować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz