Mój
ulubiony miesiąc
maj dawno już
za mną.
Odmierzałam
go zapachami bzu, jaśminu
i konwalii. Powoli kończy
się
też
czerwiec, który temperaturami bardziej przypomina upalny miesiąc
lipiec. Z tęsknotą
spoglądam
na niebo, bywa że
zachmurzone, oczekując
deszczu. Jest bardzo sucho więc
unoszący
się
kurz powoduje u mnie silne objawy alergii. Jestem tym zmęczona.
Szczęśliwie
zakończyłam,
w tym roku szkolnym, swoją
działalność
wolontariusza. Mam mieszane uczucia. Bardzo lubię
coś
robić,
gdy widzę
tego sens. W przeciwnym wypadku zniechęcam
się
i dziękuję za dalsza współpracę. Tutaj mam sporo do
przemyślenia.
Z jednej strony nie chciałabym
rezygnować
ze spotkań
z tym chłopcem,
który już
mnie trochę
poznał,
a podobno jest bardzo trudny w nawiązywaniu
relacji. Z drugiej strony mój czas i wysiłek,
który wkładam
w przygotowanie się
do tych spotkań,
to sztuka dla samej sztuki. Nie spodziewałam
się
spektakularnych wyników moich starań. Miałam
świadomość,
że
będzie
trudno. Ale nie sądziłam,
że
rodzic będzie
to utrudniał.
Sama jestem matką
i gdyby ktoś
nieodpłatnie
chciał
pomóc mojemu dziecku to przynajmniej bym nie przeszkadzała.
Chwilami czułam jakby pani Maria była zazdrosna o moje spotkania z
jej synem. Sama z trudem zostawiała nas samych i w sumie na
wszelkie możliwe sposoby uniemożliwiała szanse na wspólne wyjścia
z nim (choćby kino). Gdy usiłowałam z nią rozmawiać i prosić
o pomoc stwierdziła, że ją obrażam jako matkę, bo sugeruję, iż
słabo jej wychodzi przekonywanie syna. Nie sądzę, bym utrzymała
relację z Pawłem na takim etapie jaki do tej pory udało nam się
osiągnąć. By temu zapobiec zaproponowałam jeszcze, w okresie
wakacyjnym, wspólne wyjścia na lody itp., ale coś czuję, że
pozostanie to bez odzewu ze strony pani mamy. Będę jednak czekała
na jej odzew do końca lipca. Jeśli będzie tak jak myślę to
zmienię grupę. Szkoda mi się spalać dla samej idei.
Po
9 latach abstynencji motoryzacyjnej dałam się namówić Konradowi,
by usiąść za kierownicą. Jak zwykle mój pierwszy raz był pełen
strachu. Z wielką obawą prowadziłam samochód, ale Konrad to
całkiem nieźle przeżył. Bardzo lubiłam kiedyś jeździć, ale
teraz nie odnalazłam tego pragnienia w sobie. Jutro i w sobotę
będę jednak musiała być kierowcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz