Nie miałam ani chęci, ani czasu, by dokładniej zagłębić się w siebie i przeanalizować dlaczego obecnie w moim życiu dzieje się tak, a nie inaczej. Dlaczego po moim ubiegłorocznym, satysfakcjonującym schudnięciu dopadł mnie efekt jo-jo. Po diecie wiedziałam jak mam się dalej odżywiać i byłam przekonana, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Po codziennej pracy na 1,5 etatu wracałam do domu, do którego tak naprawdę podświadomie wracać nie chciałam. I tam kompulsywnie zajadałam stres. Nie były to góry jedzenia, którym rekompensowałam sobie niezadowolenie. Jednak wystarczyło to, bym po kilku miesiącach obecnie nie mieściła się w swoje ubrania. Po niedzieli, którą z własnej woli spędziłam w domu, dotarło do mnie jak negatywnie wpływa na mnie to mieszkanie, a konkretnie miejsce jego położenia. Po wielu tygodniach mojej walki, która polegała m.in. na wzywaniu policji, korespondencji z administratorem, w sąsiedztwie można powiedzieć, że zapanował spokój. Ale zdarza się, tak jak miało to miejsce w minioną niedzielę, że przez wiele godzin dochodzą do mnie odgłosy libacji w kamienicy naprzeciwko. I wiem, że jest źle, bo budzą się we mnie uśpione demony z przeszłości. Mój ojciec zafundował mi takie dzieciństwo i pamięć tych nocy, gdy za ścianą trwała pijacka impreza, w określonych sytuacjach wraca jak bumerang. Ogromny dyskomfort psychiczny jaki wtedy czuję niszczy mnie od środka. Powiedziałam sobie dość ! Podjęłam decyzję o sprzedaży mojego mieszkania i wczoraj podpisałam umowę pośrednictwa z biurem. Chociaż szkoda mi tego wysiłku jaki włożyłam w ten lokal, by mógł być moim wymarzonym domem i naprawdę świetnych, najbliższych sąsiadów, to nie mam wątpliwości co do słuszności tej decyzji. Gotowa jestem zostawić wszystko i znaleźć miejsce, które będzie dla mnie dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz