Pewne
zdarzenie, które miało miejsce gdy łączyła nas z Konradem
niezobowiązująca relacja, skutkowało utratą mojego zaufania do
niego. Z czasem stało się zobowiązująco między nami. Sądziłam,
że zaufanie będzie stopniowo odbudowywane. I tak się dzieje, a
może jest to tylko moje chcenie, by tak to widzieć. Wczoraj
mieliśmy z Konradem pierwszą , poważniejszą kłótnię. Nim
dostaliśmy „w prezencie” dodatkowy dzień wolny mieliśmy plan
pracy, a po niej swoje spotkania. Konrad z kolegą, a ja z koleżanką.
A potem wszystko się zmieniło, szczególnie u mnie. W sobotę
zakupy, drobne przygotowania i popołudniowe wyjście do znajomych.
W niedzielę nie miałam ochoty spacerować po mieście, co
proponował Konrad i nic sensownego na spędzenie wolnego czasu poza
domem mi do głowy nie przychodziło więc zostaliśmy w domu. Oboje
mieliśmy wolny poniedziałek. Konrad odbył spotkanie z projektu,
wpadł na chwilę do domu, by po ok. 2 godzinach wyjść na
zaplanowane spotkanie. Moja koleżanka postanowiła inaczej spędzić
ten dzień niż ze mną i nasze spotkanie odwołała. Zostałam sama
w domu i rozgoryczenie we mnie rosło. Oczywiście, mogłam
zaplanować sobie ten wolny czas. Ale nie miałam na to chyba ani
chęci, ani koncepcji. Początkowo chciałam wziąć samochód i
gdzieś pojechać. Tylko, że to nie był dobry dzień na samotne
wyprawy. Po cichu liczyłam, że Konrad wiedząc, że siedzę sama w
domu wróci trochę wcześniej ze spotkania. Przeliczyłam się, a
wraz z mijającym czasem stawałam się coraz bardziej zła. Kiedy
wrócił dałam upust swojemu niezadowoleniu. Od słowa do słowa
atmosfera między nami gęstniała. Moja mądrość czmychnęła w
odległe zakątki, a ja strzelałam słowami nawet grubego kalibru.
Ponieważ mnie bolało, że o mnie nie pomyślał więc uderzałam,
by poczuł to dobitnie. Oliwą do ognia była jeszcze informacja, że
to spotkanie nie było tylko z kolegą, ale też z koleżanką. Nie
wiem co we mnie wstąpiło. Nieszczęśliwa, mała, kapryśna
dziewczynka we mnie mogła pokazać co potrafi. Mam świadomość,
że okazywane wcześniej moje niezadowolenie z tego, że spotyka się
nie tylko z kolegą, ale także z tą dziewczyną poskutkowało, że
teraz Konrad nie powiedział mi o tym. Nie poznaję siebie. Nigdy
nie byłam typem zazdrośnicy....teraz jestem. Nigdy nikogo nie
ograniczałam......teraz tak się zachowuję. Zachowałam marne
resztki zdrowego rozsądku i opanowałam w końcu potok pełnych
goryczy słów jaki płynął z moich ust. Pozwoliłam nam na
spokojny dialog. Doskonale rozumiem, że każde z nas ma prawo do
części własnej strefy życia. Przecież sama nie lubię być
ograniczana. A teraz zachowuję się jak kompletna idiotka. Co się
takiego stało, że pozwalam by zazdrość rozrastała się we mnie
do takich rozmiarów ? Dlaczego zachowuję się jakbym chciała
Konrada mieć tylko dla siebie ? Zupełnie tego nie rozumiem. Czuję
się parszywie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz