Nie jestem jedyną osobą, która zauważa pędzący jak oszalały czas. Coraz częściej mam wrażenie, że nie nadążam, że doba jest zbyt krótka na to wszystko co chciałabym zrobić, doświadczyć. A może to ja zwolniłam, a czas mnie wyprzedza ?
Jakiś czas temu kasztanowiec za oknem niespiesznie nęcił minimalizmem zieleni. I proszę....pyszni się teraz pełną świeżości zielenią, przetkaną jeszcze nie przekwitłymi kwiatostanami. Był już pierwszy wiosenny, ciepły deszcz, po którym głęboko wdychałam zapach ziemi. Przekwitły już moje ulubione bzy, a krzak jaśminu lada moment wystrzeli bielą kwiatów bym mogła upajać się ich zapachem. Właśnie za to wszystko uwielbiam wiosnę.
Tyle niezwykłości.
Z rzeczy zwykłych :
1. Konrad znalazł na sieci interesujące go auto i w towarzystwie swojego brata, który o samochodach ma znacznie większe pojęcie niż my, pojechaliśmy je obejrzeć. Oględziny fachowca trwały nieco, a że była to sobota i grill kusił zapachami właściciel nie krył zniecierpliwienia. Potem szybka decyzja i Konrad stał się właścicielem młodszego rocznika samochodu, który poległ w konfrontacji z młodym-bezmyślnym kierowcą. Sprawy związane z jego przerejestrowaniem załatwialiśmy w trakcie naszego dłuższego weekendu. Na szczęście urzędy pracowały, choć czas oczekiwania na załatwienie formalności wyniósł 4 godziny !
2. Kreacja na wesele do ostatnich dni była skrupulatnie przeze mnie uzupełniana. Miałam już po kokardę oglądania-wybierania tych wszystkich duperszmitów. Co chwila zmieniała mi się koncepcja i byłam już tym zmęczona. Ślub w niewielkim kościele i przyjęcie weselne w przepięknym miejscu były wspaniałe. Stoły pięknie nakryte, dużo miejsca do tańca, bardzo smaczne i różnorodne menu, wyśmienite towarzystwo. Może tylko muzyka była zbyt głośna. Wybawiliśmy się z Konradem do białego rana. Cała nasza znajoma paczka siedziała przy jednym stole. Znamy się od lat szkoły podstawowej. Miałam taki moment na weselu, że dałam się ponieść nostalgii. Patrzyłam na moje koleżanki i kolegów, na ich twarze i myślałam o tym, że przecież nie tak dawno...wczoraj....przedwczoraj....kończyliśmy szkołę podstawową. Ze śmiechem wypisywaliśmy sobie dedykacje na zdjęciach, którymi się wymienialiśmy. Rozchodziliśmy się do różnych szkół. Kiedy staliśmy się tacy dojrzali? Kiedy czas zdążył wypisać nasze doświadczenia zmarszczkami na twarzach? Jak to się stało, że teraz my patrzymy z łagodnym uśmiechem na młodzieńczy zapał, a w myślach powtarzamy frazy piosenki "...ale to już było...i nie wróci więcej....". W czwartek odpoczywaliśmy po weselnych szaleństwach, a w sobotę udaliśmy się na tzw. poprawiny, które odbyły się na działce rodziców pana młodego. Nasza paczka nie zawiodła, a humory dopisywały przez cały czas trwania zabawy.
Miesiąc maj obfituje w tym roku w różnorodne spotkania towarzyskie. Przed nami impreza urodzinowa kolegi Konrada, a później wyjazd na drugi koniec Polski do naszej koleżanki, która układa sobie na nowo życie. Tym razem z kobietą. Od początku mocno trzymamy za to kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz