Ze
snu wyrywa mnie natarczywy dźwięk budzika. Śniłam....nie
pamiętam. Chcę jeszcze chwilę zostać w łóżku, ale odgłos
przestawianego przez Konrada zegarka wprawia mnie w irytację i
wstaję. W myślach kombinuję jakie ubrania mogę dziś założyć,
by nie wymagały prasowania. Spoglądam za okno, wsłuchuję się w
ciszę przecinaną odgłosami przejeżdżających aut. Na trawniku
resztki brudnego śniegu, a więc w nocy nie padał. Schematycznie
wykonuję codzienne czynności słysząc w swojej głowie różnej
maści mądrości. Nic nie dzieje się bez powodu....jesteś kowalem
swojego losu....masz to na co pozwalasz....nie pisz czarnych
scenariuszy...myśl pozytywnie...nie ma tego złego....Strofuję się
za parszywy nastrój...powinnam się uśmiechać. Powinnam.....
Zaczarowuję rzeczywistość. Zamykam cicho drzwi mieszkania.
Wychodzę z bloku.....wprost w gęsto padający śnieg.
Update
Teraz pada deszcz....dla odmiany. To już jakby bliżej wiosny. Uparcie walczę z pesymizmem i wszędobylską niechęcią. Do wszystkich i wszystkiego. Gdy wrócę do domu oddalę się w miejsce odosobnienia i tam sobie pobiadolę. Chociaż....pojutrze wyjeżdżamy i warto byłoby przygotować już co nieco na tę wyprawę.
Update
Teraz pada deszcz....dla odmiany. To już jakby bliżej wiosny. Uparcie walczę z pesymizmem i wszędobylską niechęcią. Do wszystkich i wszystkiego. Gdy wrócę do domu oddalę się w miejsce odosobnienia i tam sobie pobiadolę. Chociaż....pojutrze wyjeżdżamy i warto byłoby przygotować już co nieco na tę wyprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz