Gdy tak systematycznie odsuwałam się od ludzi, testując często bycie sam na sam ze sobą, grono moich znajomych zaczęło się wykruszać. Jest to zrozumiałe, ale co niektórzy nawet nie zainteresowali się przyczyną mojej zmniejszającej się aktywności towarzyskiej. Co niektóre koleżanki-singielki poznały kogoś i oddały się całkowicie swoim związkom więc powiedzmy nie miały głowy zajmować się tą niesparowaną. Bywa.... Marna garstka koleżanek, które mi pozostały także trochę się zdystansowała gdy poznałam Konrada. Może miałam mniej czasu dla nich, ale zawsze starałam się go znaleźć na babskie spotkania....rzadziej, ale jednak. Staram się rozumieć takie zachowania i z czasem pogodziłam się z tym, po nieskutecznych próbach zapobieżenia rozluźniania relacji. Miałam wrażenie, że te próby były jednostronne. W ubiegłym tygodniu zadzwoniła jedna z nich - Małgosia. Rozmawiałyśmy jakby nigdy nic. Na koniec jej konkluzja rozbawiła mnie do łez : stwierdziła, iż dobrze że Konrad jest taki dla mnie dobry, dba o mnie etc. bo to rekompensuje mi brak jej zainteresowania moją osobą. Nigdy nie starałam się absorbować innych moim życiem na tyle, by ktoś był zobowiązany o mnie dbać. Zwykle to ja bardziej interesowałam się problemami znajomych i chętnie pomagałam w ich rozwiązywaniu. Chodzi o zwykły, koleżeński kontakt, zainteresowanie. Gratuluję Małgosi dobrego samopoczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz