Zauważam
delikatne działanie leku. Mniej pesymistycznych myśli, mniej
nerwowych reakcji na to co czasami dokucza za oknem. Konrad twierdzi,
że częściej się śmieję. Na pewno łatwiej jest mi nie nadawać
znaczącej rangi sprawom, na które nie mam większego wpływu. Nie
daję się wciągać zawirowaniom trudniejszej czasami codzienności.
Dzięki temu łapię bezpieczny dystans mogąc mniej dramatyczniej
wszystko przyjmować. W przyszłym tygodniu mam kontrolną wizytę
u specjalisty. Sądzę, że na jakiś czas dawka leku zostanie
zwiększona.
Terapeutycznie
działa na mnie również dodatkowa praca. Bardzo się przed tym
wzbraniałam, ale w końcu zmuszona zostałam przerzucić część
zajęć także na sobotę. Dzięki spotkaniom z moimi podopiecznymi
doceniam to co mam. Uczę się m.in. cierpliwości, która u mnie
była często towarem deficytowym. Lekcje pokory przyjmuję z
należytym spokojem.
Nowe
miejsce zamieszkania nie zawsze budzi moje cieplejsze uczucia.
Dopieszczam wnętrze drobiazgami, zmieniam to co mi nie pasuje, ale
czuję, że to nie jest jeszcze ten mój dom, do którego chętnie
wraca się po pracy. Ciągle czuję, że czegoś w nim brak. Po
rozpieszczających ciepłem jesiennych dniach nadszedł czas na
niższe temperatury. W budynku mieliśmy pewne problemy z gazowym
piecem. Po wstępnych perypetiach i interwencji znajomego podobno
ma już działać z pomocą uruchomionej elektroniki. Mimo
mniejszego mieszkania odczuwam, że jest chłodniej niż w tym
poprzednim. Ciekawa jestem ile będę musiała dopłacić za zużycie
gazu, bo to czeka mnie na pewno.