Jeszcze półtora tygodnia temu z tęsknotą patrzyłam na nagie ramiona kasztanowca za oknem. Dziś cieszy mnie widok zielonopalczastego, z zapowiedzią rychłego jego kwitnienia. Wracam myślami do chwil świątecznych, które razem z Konradem i znajomym małżeństwem spędziliśmy w błogim lenistwie, z dala od domu. Pogoda nie dopisała, ale i tak byliśmy przeszczęśliwi. Ugotowano, podano do stołu, sprzątnięto. Nic tylko odpoczywać prowadząc przy okazji detoks umysłu. Lubię nasz wspólnie spędzany czas, ciągle jest mi go mało. Ponieważ wzięłam dodatkowy dzień wolny wyskoczyliśmy do naszych sąsiadów na chwilę. W małym miasteczku, na pięknym rynku wystawialiśmy twarze do słońca ciesząc się wiosennym ciepłem i sobą. Z żalem wracaliśmy do naszych codziennych obowiązków. Czas przyspieszył. Tygodnie mijają w błyskawicznym tempie. Znalazłam pomysł na zagospodarowanie mojego wolnego czasu popołudniami. Pomimo tego, że projekt już się kończy mam szansę przez 2 miesiące popracować w nim. Zobaczymy jak się tam sprawdzę. Jeśli wszystko będzie ok wrócę do niego po wakacjach. Z Konradem planujemy, także jesienią, zrealizować nasze plany taneczne. Już nie mogę się doczekać. A tymczasem w perspektywie ślub i wesele u znajomych. Kompletuję kreację, a Konrad mi w tym dzielnie towarzyszy. Mimo tego, że nie należę do osób, które godzinami mogą buszować po sklepowych wieszakach, to doceniam cierpliwość Konrada. Kupiłam sukienkę, wymieniłam tzw. narzutkę na żakiet i teraz czas na pozostałe drobiazgi. Mężczyźni mają łatwiej........